piątek, 20 lipca 2012

Podsumowanie Czerwca 2012 i kabaret:)


Spóźniłem się z tym wpisem o jakieś 20 dni ale dzięki niemu zauważyłem, że nie podałem tutaj jeszcze jakichkolwiek konkretnych informacji odnośnie naszych finansów. Traktuję więc ten wpis jako „wpis 0” i rozpoczynam od niego regularne publikowanie na blogu naszej drogi do bogactwa (choć raczej na razie drogi z bankructwa ;> ).

Nie będziemy podawać naszych zarobków ani konkretnych wydatków na poszczególne rzeczy w naszym bilansie (bilans ten ewoluował wraz z nami i teraz jest dość obszerny a jego uzupełnianie wcale nie zajmuje nam wiele czasu, choć jeśli mielibyśmy teraz go uzupełnić od zera to trochę by to potrwało). Pomijam więc zupełnie lewą kolumnę z wydatkami i ich wyszczególnieniem, zamazuję zarobki i zostawiam to co istotne dla naszego pisania na blogu: oszczędności i zobowiązania.

Przeglądając inne blogi, może się wydawać, że startujemy z lepszej pozycji niż inni ale po przestudiowaniu tego wpisu nie będziecie mieli złudzeń co do naszego stanu portfela – wcale nie jesteśmy na plusie i jeszcze trochę nie będziemy.

środa, 4 lipca 2012

5,10,15 ... złotych dziennie oszczędności

W banku Credit-Agricole (nadal nazywanym przeze mnie Lukasem - i chyba tak już mi zostanie) miesiąc temu rozpoczęła się promocja/konkurs w którym bank podwaja zebrane na rachunku oszczędności (łączną ich kwotę z lokat i rachunku oszczędnościowego). Po wynikach losowań można zauważyć, że znakomita większość wylosowanych trzyma tam wcale nie najmniejsze oszczędności (a podobno przeciętny Polak nie posiada oszczędności!). Maksymalny limit podwojenia to 50tyś złotych.

Z racji tego, że w CA mamy wraz z Justyną wspólne konto a lokaty ostatnio jakieś mało procentujące to także trzymamy tam jakąś sumkę. Szczerze mówiąc, codziennie sprawdzałem czy aby nie wygraliśmy podwojenia (jednak gdzieś w podświadomości jest taka nadzieja na wzbogacenie się zerowym kosztem) - niestety, puki co się nie udało.

sobota, 30 czerwca 2012

Brzydkie słowo: Oszczędzanie.

Sporym problemem większości osób narzekających na brak pieniędzy jest niechęć do słowa "oszczędzanie". Słowo to, samo w sobie kojarzy nam się od razu z przykrymi wyrzeczeniami. Oznacza to w pewien sposób pogorszenie naszego i tak ciężkiego życia od pierwszego do pierwszego. 
W dzieciństwie często słyszymy od rodziców zdania takie jak:

-  „Nie kupimy lodów, bo musimy oszczędzać”,
-  „Nie dostaniesz nowych Nike’ów, bo musimy oszczędzać”, 
- „Nie kupimy He-mana, bo nas na to nie stać”.

Automatycznie w umyśle dziecka obok słowa oszczędzać rejestruje się jakaś namacalna strata, coś, czego nie może mieć, ponieważ musimy oszczędzać. O ile realizowanie tych dziecięcych wyrzeczeń wiąże się z rzeczywistymi oszczędnościami ze strony rodziców to sytuacja staje się z biegiem czasu o tyle lepsza, że w ważniejszych momentach naszego życia jesteśmy w stanie dzięki tym pieniądzom zrealizować różne cele (wesele, studia, wkład na mieszkanie lub po prostu przyszłość finansowa rodziców). 


niedziela, 24 czerwca 2012

Jak to się zaczęło

Moja przygoda z oszczędzaniem zaczęła się stosunkowo niedawno. Stosunkowo, bo patrząc na ilość świeczek, które wypada zdmuchnąć na torcie to było ich już zbyt wiele jak na takie początki.  Od zawsze wyznawałem zasadę "jakoś to będzie" i na ogół "jakoś to było". Na brak pieniędzy specjalnie nie narzekałem (oczywiście - jestem statystycznym Polakiem i choćbym zarabiał 30tyś miesięcznie to pewnie bym narzekał, że za mało, bo na dobry jacht muszę zbierać 3 lata) w zasadzie żyłem z dnia na dzień, od wypłaty do wypłaty.



Do czasu, kiedy byłem stosunkowo niezależnym singlem ten schemat jakoś sobie działał, udawało mi się nawet od czasu do czasu coś tam odłożyć i kupić bardziej kosztowny gadget. Po okresie, kiedy przestałem bać się wydawania większych kwot (A CO!) - Poznałem przyjemności kredytów i umów ratalnych. Oczywiście nie było mi z tym specjalnie źle, może nie całkiem komfortowo, ale wychodziłem z założenia, że tak to już jest - tak prosperuje świat, tak prosperowali moi rodzice i tak prosperować będę ja.